Komentarze (0)
Nocna zmiana. Mniej więcej w jej połowie lekkie ukłucie w dole brzucha.. potem skórcz i ból już nie puszcza. Oho! Chyba jednak dostanę w końcu ten okres. Nie powiem, żeby było mi go brak, ale jego pięciomiesięczny brak zaczynał niepokoić .Coraz częściej zastanawiałam sie co będzie jeśli komplikacje sa poważniejsze? Jeśli jestem.. bezpłodna? Na badania nie stać. NFZ zabiera za dużo czasu, którego nie mam. Ale przecież dostałam wytyczną: pół roku na unormowanie. Czyli jeszcze nie ma się czym martwić. Ból się nasila. Ale jakoś nie przynosi ze sobą ani wyczekiwanej menstruacji, ani ulgi psychice. Dziwne to jakoś, zbyt intensywne. Przełożona widzi, że coś ze mną nie tak i wysyła na górę, na kawę. Potem już niewiele pamiętam: automat, stolik, kierowniczka, ambulans, izba przyjęć, kozetka, usg. I uśmiechnięty lekarz. "Nie ma się czym przejmować, to tylko zwykłe skórcze. Zdarza się. Musi pani tylko trochę odpocząć" Uf, czyli nie powtórzy się scenariusz z maja. To dobrze, to dobrze... "Chce pani znać płeć?" Chwila, chwila... CO PROSZĘ? "Czemu się tak pani dziwi, na tym etapie już widać" Jakim etapie? Etapie czego? " To pani nie wie?" Nie wiem o czym? Lekarz miał usta chyba szerzej otworzone niż ja gdy oznajmił mi, że jestem w 20 tygodniu ciaży. Żywej. I na dodatek zdrowej.
Ze szpitala wychodzę na własne żądanie. Nawet gdyby było jasno, świat niemiałby kolorów.